Usuwamy drobne rysy z płyty winylowej
Tytułem wstępu wspomnę, że płyta winylowa nie jest do tego, aby ją oglądać a do tego, aby przy pomocy odpowiedniego sprzętu, jakim jest gramofon i inne graty słuchać muzyki. Płyta winylowa ma wiele wad a jedną z nich, jest dość niefortunnie wymyślone opakowanie, w jakim jest przechowywana. Opakowaniem jest koperta wykonana najczęściej z cienkiego papieru, do której trzeba włożyć przesłuchaną płytę a wcześniej ją z koperty wyjąć. Czasami koperta ma wewnątrz specjalną folię, jak również były czasy, kiedy koperty były wykonane z różnej plastikowej folii. Wszystkie te rozwiązania łączy jedno. Bez względu jak będziemy się starali delikatnie włożyć płytę do koperty, zawsze jest spora szansa, a nawet pewność, że na płycie powstaną małe białawe ryski zwane przez znawców tematu kopertówkami. W zasadzie nie mają one żadnego wpływu na jakość odtwarzanej muzyki, jednak mają dość poważny wpływ na psychikę posiadacza płyty, który dostrzeże taką ryskę lub ryski na kupionym za ciężkie pieniądze japońskim winylowym wydaniu ulubionego zespołu.
Taka ryska tak się zakotwiczy w głowie, że nie pozwala spać, pracować, jeść czy pić. Delikwent już nawet traci ochotę na słuchanie takiej płyty, albowiem ściągając ją z półki oczami wyobraźni, widzi setki maleńkich białych rysek. To, że nie mają one większego wpływu na jakość dźwięku, nie ma najmniejszego znaczenia, a liczy się tylko i wyłącznie wygląd płyty. W tym miejscu warto wspomnieć jak takie ryski, powstają. Najczęściej rysujemy płytę, kiedy wkładamy ją do koperty i zahaczamy płaszczyzną płyty o jej brzeg. Wbrew pozorom papier jest bardzo twardy i potrafi zarysować płytę. Do tego w kopercie zawsze znajduje się kurz. Aby się o tym przekonać, wystarczy psiknąć do jej środka sprężonym powietrzem w aerozolu. Podobnie używanie rękawiczek naraża płytę na powstawanie rys. Do bawełny, przyczepiają się drobinki kurzu a tego za wszelką cenę, chcemy uniknąć. Do gołej ręki, kurz w postaci brudu przylega trwale i jedyne, na co narażamy płytę to odcisk linii papilarnych na płycie. Używając rękawiczek, wzrasta też ryzyko, że płyta się wymsknie z ręki i wtedy będziemy mieli zamiast płyty układankę, a tego raczej nikt nie chce. Tak naprawdę nie ma skutecznego sposobu na kopertówki, które prędzej czy później muszą się pojawić na każdej płycie winylowej.
Pomijając wkładanie i wyjmowanie płyty z koperty ryski, mogą powstać również, podczas przenoszenia i przekładania płyt bowiem luz w kopercie jest na tyle spory, że wystarczy, aby takie rysy powstały. Problem został rozwiązany razem z wprowadzeniem płyty kompaktowej, gdzie sprytne opakowanie uniemożliwia kontakt płyty z jej opakowaniem. Oczywiście jest metoda i to bardzo skuteczna na usuwanie kopertówek z winylowego krążka. Została opracowana przez domorosłych bazarowych handlarzy, sprzedających płyty na bazarach i giełdach w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych ubiegłego wieku w naszym kraju zwanym wtedy PRL-em. W tamtych latach płyty były trudno dostępne a do tego drogie i przeważnie mocno zgrane. Często się zdarzało, że płyta nie była czarna a szara. O myciu płyt nikt wtedy jeszcze nie słyszał a pomimo że na rynku było trudno o płyty to szara i zgrana płyta była trudna do zbycia przynajmniej za rynkową cenę. Handlarze wpadli na prosty i skuteczny sposób, a mianowicie, przecierali płytę cieniutką warstwą czarnej pasty do butów. Znikały nie tylko kopertówki, ale i większe rysy, o które dzięki wybitnemu sprzętowi używanemu w tamtych czasach było bardzo łatwo.
Płyta nabierała glancu i była całkiem jak nówka sztuka w kolorze głębokiej czerni. To, że z dużą dozą prawdopodobieństwa mógł się pogorszyć odbiór, nie miało już takiego znaczenia, ponieważ tak jak obecnie ważny był tylko wygląd płyty. Wtedy przed zakupem poza patrzeniem pod światło w poszukiwaniu rysek trzeba było płytę też dokładnie obwąchać, aby nie dać się oszukać. Stąd równie ważne było nie tylko smarowanie płyty pastą, ale późniejsze jej wietrzenie. Jak wspomniałem metoda na usuwanie rysek, była bardzo skuteczna i spokojnie można ją stosować również w naszych czasach, tym bardziej że technologie w produkcji past do butów przez dziesiątki lat znacznie się zmieniły, przez co skuteczność pasty znacznie wzrosła. Trzeba tylko pamiętać, aby płyty kolorowe nacierać pastą bezbarwną, a nie czarną. Jeśli ktoś nie brudzi rąk. Jeśli warstwa pasty będzie zbyt gruba, poprawiając wizualizację płyty, możemy napytać sobie biedy, uszkadzając igłę, co może być bardzo kosztowne. Metoda jest raczej dla audiofilskich desperatów, którzy i tak nigdy nie uwierzą, że kopertówki nie mają wpływu na odtwarzaną muzykę. Być może smarowanie pastą do butów płyt gramofonowych poprawia brzmienie, ale sam tego nie sprawdzałem i sprawdzał nie będę. Od wielu lat skupiam się nie na wyglądzie płyty czy okładki a na samej muzyce i przyjemności z jej słuchania, a nie na jakichś pierdołach takich jak kopertówki.
Pijanista