Wzmacniacz zintegrowany Technics SU-V2A
Jak przystało na fana firmy Technics to po testowaniu kolejnego wzmacniacza tej firmy, powoli dochodzę do przekonania, że jednak sprawdza się powiedzenie „im gorzej tym lepiej”. Wzmacniacz do testów nabyłem zupełnie w ciemno i oczywiście bez sprawdzania dając wiarę sprzedającemu, że wszystko jest OK. Powinna włączyć mi się lampka ostrzegawcza i to w kolorze intensywnej czerwieni, kiedy bez żadnego trudu utargowałem dwie stówki, a jak zobaczyłem logo Technics na srebrnej obudowie, to zapłaciłem dwie i pół stówki, wsadziłem wzmacniacz do bagażnika i szybko czmychnąłem, aby czasem sprzedający się nie rozmyślił. Na dworze było już trochę szaro i szczegóły wzmacniacza uwidoczniły się dopiero w mocnym świetle z żyrandola, gdzie zobaczyłem pewne cechy, o których trudno napisać, że podnoszą poziom piękności tego urządzenia. Choć patrząc na ten wzmacniacz z pewnej odległości, może się podobać, oczywiście biorąc pod uwagę, że ma już ponad czterdzieści lat, albowiem był produkowany pomiędzy 1981 a 1982 rokiem.
Był to następca wzmacniacza SU-V2 produkowanego rok wcześniej. Na zdjęciach wyglądają identycznie, choć znając życie, pewnie czymś się różnią. Widać już w tamtych czasach księgowi szukali poważnych oszczędności i wszystkie przełączniki zaczynając od włącznika zasilania poprzez inne w postaci hebli, wykonane zostały z tandetnego plastiku pomalowanego srebrną farbą mającą imitować metal lub aluminium. Farba zeszła i przełączniki wyglądają paskudnie. Widziałem też wersją czarną z czerwonymi heblami, ale czy to była samoróbka, czy oryginał to trudno stwierdzić. Reszta wygląda nieco lepiej, choć gałka od balansu była zapewne świadkiem niezłej imprezy, kiedy wzmacniacz musiał zaliczyć przysłowiową glebę, pozostawiając na froncie gałki trwałe wgłębienia. Technics SU-V2A posiada elektroniczny wyświetlacz czasami nazywany też elektronicznymi wychyłami. Niestety w moim egzemplarzu kawałek wyświetlacza nie działał i wyglądało to tak jak wybity ząb.
Po podłączeniu zarówno tunera, jak i odtwarzacza CD okazało się, że dźwięk jest taki jakiś bezpłciowy, pomimo że parametry wzmacniacza są niezłe. Wszystkie wzmacniacze testuję na kolumnach no name, które znalazłem kiedyś na śmietniku i podłączyłem kolumny Technics. Okazało się, że jest jeszcze gorzej i w zasadzie dźwięk jest taki sobie bez względu na wybrane źródło dźwięku. Trochę lepiej było po podłączeniu gramofonu jednak w dalszym ciągu bardzo dalekie od moich oczekiwań. Włączniki filtrów działały, choć jakiejś istotnej różnicy w dźwięku nie były. Kontur, czyli loudness też działał. Być może wzmacniacz trzeba by było oddać do serwisu na solidny przegląd i wymienić kondensatory i inne części jednak jako wielbiciel sprzętu vintage nie mógłbym zasnąć, mając świadomość, że w tak pięknym sprzęcie część elementów nie jest już oryginalna. Tanio przyszło to i tanio poszło. Sporadycznie pojawiają się ogłoszenia z tymi wzmacniaczami i cena oscyluje około sześciuset złotych. Wydaje mi się, że jest to stanowczo za drogo jak na ten sprzęt a maksymalna cena, jaką warto zapłacić to około 300 złotych.